Translate

sobota, 9 maja 2015

Opowiadanie IV Część 4

- Im mniej wiesz tym lepiej śpisz - żartuję Michał
- Ale śmieszne, wiesz? Boki zrywać, a tu człowiek się zamartwia w samotności...
- A gdzie masz Lucynkę i Alexa? - pyta Orlicz
- Lucy wzięła Malinę i Alexa na spacer, bo już zaczynali wariować w biurze. Ona bardzo się zamartwia tym wszystkim. Martwi się o ciebie, ale mnie wkręciłeś. Jak ja mam je niby czymś zająć? Przecież będą chciały jechać po ciebie do szpitala.
- Nie wiedzą, że jutro wychodzę, wie tylko Monika.
- I co myślisz, że nic im nie powie?
- Ostatnio nie myślę, ale ja w ciebie wierzę, dasz sobie radę. Jakby co to zawsze możesz do mnie zadzwonić.
- Jasne - odpowiada Rysiek - Lucyna wraca, na razie.
Michał odłożył telefon i położył się spać, chciał się dobrze wyspać przed wyjazdem do Warszawy. Miał tam się spotkać ze wspólnikiem Michalskiego, który siedział w więzieniu przez niego. Chcę się na nim zemścić, a Michał ma mu w tym pomóc. Orlicz chyba sam nie wie w co się pakuje i jakie to może mieć skutki w przyszłości. Kieruje się tylko i wyłącznie zemstą, ale nie chce by jego bliscy mieli z tym coś wspólnego, a przede wszystkim Alex, który jest dla niego jedną z najważniejszych osób. Tymczasem na komendzie. Lucyna wróciła z psiakami ze spaceru i mówi do Rysia:
- Monika do mnie dzwoniła, że zaraz przyjedzie po Malinę, więc jesteśmy. Stęskniłeś się? - śmieje się Lucyna.
- Tak i to nawet nie wiesz jak bardzo. Dobrze, że jesteś bo za chwilę przyjdzie ten strażnik więzienny.
W tej właśnie chwili do biura weszła Monika.
- Hej wszystkim, przepraszam że tak długo, ale musiałam pogadać z Michałem, ponieważ jutro z rana muszę jechać do Warszawy, chciałam z nim troszkę pobyć. Była grzeczna?
- Można tak powiedzieć, przed chwilą wróciliśmy z godzinnego spaceru, więc się wyszaleli za wszystkie czasy - mówi Lucy.
- Dziękuję wam za wszystko, do zobaczenia - już wychodziła gdy zwróciła się jeszcze do Rysia i Lucyny - Mam jeszcze do was jedną prośbę, moglibyście od czasu do czasu pomóc Michałowi jak wyjdzie ze szpitala?
- Jasne, to nasz kumpel - mówi Puchała.
- Przecież o to nie trzeba prosić, to jest oczywiste - mówi Lucyna.
- Jesteście wielcy, Malina pożegnaj się z Alexem, musimy już iść.
Po tych słowach Malina, chociaż niechętnie, wstała z posłania Alexa i dała mu buziaka na pożegnanie. Wyszły. Alex smutno pisnął. Słychać dzwonek telefonu, Rysiek odbiera:
- Ok, już idziemy, dzięki - kończy rozmowę i mówi - Lucynka idziemy do pokoju przesłuchań, przyjechał Adam Dromski, strażnik więzienny.
- No nareszcie, no to chodźmy, Alex.
Cała trójka poszła w stronę pokoju przesłuchań, a kiedy już doszli weszli do pokoju.
- Podkomisarz Ryszard Puchała - przedstawia się Rysiek - a to podkomisarz Lucyna Szmidt - pokazuje na Lucynę, jesteś strażnikiem więziennym w Warszawie, zgadza się?
- Tak, dokładnie - odpowiada.
- Jak zachowywał się więzień Michalski podczas odsiadki? Były z nim jakieś problemy?
- Nie. Żadnych bójek, zamieszek, bardzo dobrze się sprawował, dlatego dostał przepustkę.
- Z kim się zadawał?
- Ciągle chodził z jakimś typkiem, ale nie wiem jak się nazywa.
- A może jakieś przezwisko?
- Nie, chociaż, moment... Jak to było? - rozmyśla Dromski - od jakiegoś ptaka... Dryzd?
- A może Drozd? - pyta Lucynka
- O tak właśnie.
- Możesz nam coś jeszcze powiedzieć? Może coś usłyszałeś albo zauważyłeś?
- Wiem tylko, że się ciągle
spotykali i dużo gadali, jednak Michalski nigdy się nie uśmiechał kiedy rozmawiali, zawsze był poważny...
- Wiesz kiedy ten Drozd ma wyjść?
- Nie wiem, ale jego "koledzy" wyszli miesiąc temu jakby to miało jakieś znaczenie.
- Dziękujemy bardzo za pomoc - mówi Rysiek - odprowadź pana do wyjścia - zwraca się do policjanta.
Wrócili z powrotem do biura.
- Sprawdziłem już tego Drozda, trochę tu o nim jest...
- Kontynuuj - mówi Lucynka, a Alex szczeknął radośnie.
- Wyrok w 2000 roku, skazany na 6 lat za kradzieże i nieumyślne spowodowanie śmierci. Wyszedł w 2005 r. za dobre sprawowanie.
- No ładnie...
- Czekaj z tym entuzjazmem - mówi Rysiek i czyta dalej - W 2012 roku skazany na 3 lata więzienia za współudział pobicia mężczyzny. Jakoś teraz miał wyjść.
- Czyli co? Michalski wiedział, że Drozd niedługo wyjdzie i miał z nim układy. Ale nadal nie rozumiem, jak to wszystko się stało... - rozmyśla Lucynka
- Ten Drozd tak naprawdę nazywa się Mateusz Koziołowski.
- Koziołowski?! - pyta Lucy
- No tak Koziołowski.
- A czy przypadkiem Koziołowski to nie prokurator? Antoni Koziołowski? Nie sądzę, żeby to była zbieżność nazwisk...
Rysiek szybko coś poszperał w bazie i po chwili mówi:
- Masz racje, ceniony prawnik, Drozd to jego bratanek, ale czemu niby miał poświęcić swoją karierę dla takiego gagatka jak Drozd? Przecież niczego mu nie brakuje, ma uznanie wśród prokuratorów, kasy na pewno też ma ful, Lucy no powiedz mi po co?
- Nie wiem, może nie chciał, żeby go kojarzono z bratankiem?
- No pomyśl, gdyby tego nie chciał to nie interweniowałby w jego sprawie... - mówi Rysiek
- Masz rację, już sama nic nie wiem, nic nie pasuje, brakuje nam Michała...
- Też tak uważam, ale musimy sobie poradzić sami.
- Wiem... Dobra koniec użalania się, do roboty, co nie Alex?
Alex podszedł do Lucynki i wskoczył jej radośnie na kolana.
cdn.... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz