Translate

sobota, 28 lutego 2015

Opowiadanie III

CHWILE GROZY
Karetka przyjechała pod szpital w Łodzi, kilka minut później pojawiła się tam Lucyna.
- Postrzał w brzuch i lewe przedramię, podaliśmy tlen i środki znieczulające - mówi jeden z ratowników do lekarza pracującego w szpitalu.
- Szybko na salę operacyjną i przynieście trzy jednostki krwi - krzyczy lekarz.
Lucyna wbiega do szpitala i zdąży zobaczyć tylko jak pielęgniarki pchające łóżko, na którym leży nieprzytomny Michał skręcają za rogiem. Wjeżdżają na salę operacyjną. Podkomisarz dzwoni do Puchały:
- Halo, Rysiu - mówi drżącym głosem - Mimichał jest w szpitalu, zabrali go na operację, nie pytaj o nic, po prostu przyjedź, czekam.
Po piętnastu minutach zjawił się Ryszard. Biegnie korytarzem do Lucyny, która wciąż czeka z Alexem na wynik operacji.
- Wiadomo już coś? - pyta Ryś
- Cały czas czekamy - odpowiada Lucynka i rzuca się przyjacielowi w ramiona - Rysiu boję się, że będzie tak samo jak z Markiem, nie wytrzymam dłużej tego czekania, dlaczego to tak długo trwa?!
- Jak to właściwie się stało?
- Alex do mnie zadzwonił z komórki Michała, szczekał i piszczał, pojechałam do nich i on leżał w salonie, cały we krwi - wybucha płaczem.
- Lucuś, będzie dobrze, słyszysz? Uratowałaś go i ty Alex też - spogląda na psa z uśmiechem.
Mijają trzy godziny. Z sali operacyjnej wychodzi jeden z lekarzy. Wszyscy wstają z ławeczki. Rysiek pyta:
- I co z nim?
- Stracił bardzo dużo krwi, ale żyje, spokojnie - zwraca się do Lucyny i kontynuuje - ranę na przedramieniu oczyszczyliśmy i zszyliśmy, kula przeszła na szczęście na wylot, gorzej było z drugą, ponieważ utkwiła w brzuchu i uszkodziła narządy wewnętrzne, jednak udało nam się ją wyjąć.
- Czyli wszystko dobrze? Wyjdzie z tego, tak? - pyta Lucyna
- Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, pierwsza doba będzie decydująca, ale jest silny, walczy - mówi chirurg
- Możemy do niego wejść? - pyta Lucyna
- Niestety dzisiaj to niemożliwe, może jutro - odpowiada lekarz.
Już odchodził, jednak Puchała pobiegł za nim i zatrzymał go jeszcze na chwilę:
- Przepraszam, doktorze, jest jeszcze jedna sprawa, czy będę mógł dostać tą kulę, którą wyciągnęliście? To dowód.
- Oczywiście. Jutro pan ją dostanie.
Rysiek wraca do Alexa i Lucyny.
- Jedź do domu i prześpij się trochę, ja zostanę tu z Alexem - mówi Rysiek
- Nie, zostanę z wami. Trzeba zadzwonić do siostry Michała albo do Moniki. Powinny wiedzieć.
- Lucynka nie przejmuj się tym ja to załatwię. Nie wiesz kto to zrobił?
- Nie. Mam nadzieję, że Michał wie, no i pewnie Alex - spogląda na pieska, który leży na podłodze popiskując co jakiś czas. - Piesku, co tam się stało? Powiedz nam.
Ryszard w końcu przekonał Lucynę, że powinna jechać do domu. On zaś wziął Alexa i wrócił do samochodu, ponieważ musieli opuścić szpital na noc. Obydwoje byli bardzo zmęczeni, więc szybko zasnęli. Około godziny 7:00 następnego dnia Rysiek się obudził. Jednak w aucie nie było Alexa. Bardzo się zaniepokoił tym faktem. Obejrzał się po parkingu i wołał psa, ale nigdzie go nie było. Poszedł do szpitala i znalazł Alexa przed salą z napisem OIOM.
- Alexik, nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłeś, nigdy więcej tego nie rób.
Alex spojrzał tylko na moment na Puchałę, a następnie znów zwrócił wzrok w stronę drzwi. Niedługo potem zjawiła się Lucyna.
- Hej
- Hej, Alex zwiał mi w nocy i tu przyszedł.
- Martwi się o niego, nie ma się co dziwić - mówi spokojnym głosem policjantka.
Cała trójka patrzy na Orlicza zza szyby. Z sali wychodzi ten sam lekarz co wczoraj i mówi:
- Jest już lepiej. Najgorsze za nami. Czy ktoś z rodziny przyjedzie do niego?
- Ma tylko siostrę i Alexa. Czy on nie może na chwilę do niego wejść? - pyta Ryś
- Przykro mi, ale nie możemy (aby czytać dalej kliknij <czytaj więcej>)
wpuszczać zwierząt na tą salę, w ogóle nie powinno go tu być, ale to wyjątkowa sytuacja.
- Dlaczego on ma tyle tych wszystkich rurek? - pyta Lucyna
- Oddycha za niego respirator, ale to normalne po takim postrzale - odpowiada lekarz - przepraszam, ale muszę już iść.
Alex wskoczył przednimi łapami na barierkę, aby zobaczyć swojego pana. Na jego widok szczeknął radośnie i zamachał puszystym ogonem.
- Alex cicho, to szpital - ucisza go Ryś - musimy zadzwonić do Moniki. Jedźmy do domu Michała, znajdziemy jego telefon i trzeba zadzwonić po techników, żeby zabezpieczyli ślady.
Lucyna zgodziła się na taki układ. Pojechali do mieszkania komisarza. Z łatwością znaleźli telefon i zadzwonili, najpierw do Moniki, a następnie do Julki (siostry Michała).
- Halo, mówi Lucyna Szmidt, dzwonię do ciebie z  komórki Michała, bo sądzę, że powinnaś wiedzieć, Michał został postrzelony i jest w szpitalu, nie wiemy jeszcze, ale to stało się w jego domu, jest nieprzytomny, ok, do zobaczenia.
- Jest w Warszawie, dzisiaj rano wyjechała, mówiła że postara się jak najszybciej wrócić. Teraz dzwonię do Julki.
Po rozmowie z siostrą Michała Lucyna mówi:
- Jest we Wrocławiu, ale dzisiaj powinna przyjechać pociągiem.
Technicy rozkładają swój sprzęt i zaznaczają ślady. Jeden z nich mówi:
- Znaleźliśmy jedną łuskę - pokazuje ją Puchale.
Ten wyciąga z kieszeni pocisk, który lekarze wyciągnęli z brzucha Orlicza i porównuje je.
- To ten sam kaliber. Michał albo trafił tego drugiego albo wcale nie wystrzelił - oznajmia Rysiek - wątpię, żeby ten gość posiadał legalnie broń.
- Oby Michał go rozpoznał jak się obudzi - rzekła Lucyna.
Tymczasem w szpitalu Michał otworzył oczy, jednak w jego gardle wciąż tkwiła rurka intubacyjna, dlatego zaczął się krztusić. Lekarze szybko zareagowali i wyjęli rurkę, jeden z nich pyta Orlicza:
- Jak pan się nazywa?
- Michał Orlicz - odpowiada półprzytomny - Gdzie ja jestem?
- W szpitalu, pamięta pan co się stało?
- Gdzie Alex, mój pies? Ja muszę zadzwonić.
- Jedyne co pan teraz musi to odpoczywać, miał pan wczoraj poważną operację. Pana pies jest z pańskimi kolegami.
Jednak Michał z całej siły próbował podnosić się z łóżka i cały czas powtarzał:
- Muszę koniecznie zadzwonić!
- Niech pan się położy, bo sobie zaszkodzi, nie chce pan, żebym był zmuszony przywiązać pana do łóżka - mówi lekarz próbując uspokoić rannego policjanta.
- Muszę zadzwonić to sprawa życia i śmierci!
- Zadzwonię do pana przyjaciół, niech pan leży!
Orlicz w końcu odpuścił, ale przez to znowu pogorszył się jego stan. Stracił przytomność, a pielęgniarka założyła mu maseczkę tlenową. Po telefonie od lekarza Rysiek, Lucyna i Alex natychmiast wsiedli do samochodu i ruszyli do szpitala. Chwilę później byli już przed OIOM-em.
- Siostro, możemy wejść do Michała Orlicza?
- Ale tylko jedna osoba - mówi uprzejmie pielęgniarka.
- Idź - mówi Rysiek - my tutaj poczekamy.
Lucyna ubiera ochronny fartuch i wchodzi na salę. Podchodzi do Michała, który odzyskał przytomność, ale jest bardzo osłabiony.
- Michał, nawet sobie nie wyobrażasz co ja przeżyłam, myślałam że nie żyjesz, nie rób mi tego nigdy więcej! - rzekła Lucyna
- Nie wiem jak mogłem być taki głupi, dałem się podejść jak dziecko. Co z Alexem? - pyta Michał
- Jest cały i zdrowy, ale nie może tu wejść. Kto to zrobił?
- Michalski.
- Jak to Michalski? Przecież on siedzi.
- Dostał przepustkę. Nie zdążyłem sięgnąć po pistolet, rozumiesz? Dupa ze mnie nie policjant. Boję się o Julkę, on powiedział, że przyszedł dokończyć coś czego nie zdążył zrobi. Dajcie jej ochronę.
- Ona już tu jedzie.
- Ale po co? On ją zabije! - krzyczy Michał na całą salę, a linie na monitorze zaczęły szybko skakać.
Podchodzi pielęgniarka i mówi:
- Już wystarczy, pacjent musi odpoczywać.
- Dobrze, już wychodzę - mówi Lucyna i zwraca się do Orlicza - Nic się jej nie stanie, a ty też dostaniesz ochronę, Alexa.
Lucyna posyła Michałowi miły uśmiech i wraca do Rysia i Alexa. Tak naprawdę, skrycie, bardzo martwi się o swojego przyjaciela, czuje coś do niego, ale nie okazuje tego nikomu.
- Co powiedział?
- To Michalski. Trzeba go szukać i pilnować Julię Orlicz.
- Ale powiedz coś więcej, przecież 15 minut tam u niego siedziałaś - odrzekł Ryś
- W samochodzie ci wszystko opowiem, musimy jechać na komendę, a Alex tu zostanie i będzie pilnował Michała.
- Alex, słyszysz pilnuj swojego pana. Będziesz jego prywatną ochroną - mówi Ryszard
- Hau! - szczeknął Alex z radości, że może zostać przy swoim opiekunie.
Tymczasem Puchała z Lucyną rozmawiali w samochodzie o tym co powiedział Michał w szpitalu. Po kilkunastu minutach byli już na komendzie.
- Rysiu, a co z tą dziewczyną, która została zamordowana tydzień temu, tą Anną Strochmą i jej mężem?
- Dostałem nagranie z przesłuchania, które się wczoraj odbyło. Nie wydaje mi się, żeby kłamał, nie wiedział nic o tej jej pracy. Stoimy w miejscu, Michała nie ma, a jeszcze musimy znaleźć Michalskiego, może on już jest daleko stąd, przecież nie jest głupi. - mówi Ryszard
- Być może, ale musimy sobie z tym wszystkim poradzić. Trzeba zadzwonić do więzienia, w którym był Michalski, może miał tam jakieś układy. - mówi Lucyna
- Wyślę też list gończy do wszystkich jednostek policji w Polsce - oznajmia Ryś
Dzwoni telefon Lucyny.
- Halo, co? Jak to? Zaraz będziemy. - odkłada telefon - Rysiek, chodź idziemy do sali przesłuchań, ponoć przyszedł jakiś młody chłopak, mówi że to on zabił "nasza" Annę.
Stali już przed szybą. Podchodzi do nich jeden z policjantów, który rozmawiał z chłopakiem i mówi:
- To Sebastian Mrad, pracował z ofiarą, był to ponoć nielegalny interes.
- Ale dlaczego się przyznał? - pyta Ryszard - Odegrał scenkę jak to było?
- Tak i wszystko się zgadza. Wygląda na to, że to on. Wezwaliśmy już psycholog do niego. Dam wam znać co powie. Jak komisarz Orlicz?
- Jest po operacji, ale powinno być już dobrze - odpowiada Lucyna
Wrócili do swojego biura. Zaczęli przeglądać akta Michalskiego, jednak nic nie znaleźli. Zrobił się wieczór. Przyszedł policjant, z którym rozmawiali już wcześniej. Przyniósł raport od psycholog.
- Z tego wynika, że ten chłopak ma depresję i jest chory psychicznie - Rysiek czyta dalej - kochał ofiarę, gdy zaproponował jej, aby byli razem ona zaczęła krzyczeć, że chyba żartuje, ponieważ ona ma już męża i nic do niego nie czuje. On wtedy postanowił się na niej zemścić, wsypał jej do kawy dużą ilość środków nasennych, później pozbył się ciała, koniec - skończył.
- To z tym łatwo poszło, zamykamy sprawę - podsumowała Lucyna - szkoda, że wszystko tak łatwo nie idzie rozwiązać.
- Ok, ja już jadę do Klaudusi i dzieciaków - mówi zmęczony Rysiek
- Pozdrów ich ode mnie, ja pojadę po Alexa, Sławek będzie pilnował Michała. Do jutra - mówi równie senna Lucyna.
Pojechała do szpitala. Alex spał na szpitalnej posadzce przed salą, na której wciąż leżał Orlicz.
Michał mimo późnej pory nie spał. Lucyna wślizgnęła się do niego pod nieobecność pielęgniarki.
- Tamta sprawa już wyjaśniona, jeden chłopak się przyznał, psychol. Twoja siostra jutro przyjedzie, bo pociąg ma opóźnienie. - rzekła Lucyna
- Jedź do domu i się wyśpij - mówi spokojnym głosem Michał - Dobranoc.
Po tych słowach Michał zasnął, również był wykończony tym dniem. Lucyna wyszła z sali i cicho powiedziała - Dobranoc...

2 komentarze:

  1. o Boziu! Świetne,genialne wciągnęłam się!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Jak ja kocham takie opowieści <3

    OdpowiedzUsuń