Translate

niedziela, 21 sierpnia 2016

Opowiadanie V Część 4

Baaaardzo długo nie było nowego opowiadania. No, ale niestety czasami tak jest, że albo brakuję czasu albo weny albo najzwyczajniej w świecie nie chce się nic pisać. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Kończę ostatnie opowiadanie i zabieram się za kolejne, na które mam już pomysł. Tutaj macie link do poprzedniego opowiadania, bo z pewnością nie pamiętacie co się wydarzyło do tej pory (link tutaj). Przypominam, że jeśli chcecie znaleźć inne opowiadania wystarczy wejść w zakładkę "OPOWIADANIA", która znajduje się nad postami. Miłego czytania ;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Krew należała do kota.
- Co?! - rzekł zdziwiony Michał.
Pozostali policjanci próbowali usłyszeć co powiedziała Aneta. Jednak bez skutku. Z niecierpliwością czekali aż ich przełożony skończy rozmowę i wszystko im powie. Trwało to jeszcze kilka minut, aż w końcu Michał rozłączył się, a następnie chwycił się za głowę i rozmyślał.
- Powiesz nam w końcu coś? - zaczęła Lucyna, jednak on zachowywał się jakby nie usłyszał pytania - Michał! Do kogo należy ta krew?!
- Do kota! To tylko kot! - powiedział w końcu.
- To są jakieś żarty?! - odrzekła Lucyna - Jak to do kota?
- To wszystko nie ma sensu, dzień za dniem ucieka, a nam nic się nie składa w całość - powiedział zdenerwowany Rysiek.
- Rysiek, skończ z tym twoim pesymizmem - odrzekła Lucyna.
- Zgadzam się w pełni z Ryśkiem - powiedział Orlicz.
- Alex - zwróciła się do psa Lucyna - chociaż Ty mi pomóż. Piesku tylko w tobie siła, musisz rozwiązać tą sprawę.
Alex spojrzał się na Lucynę i przekręcił (słodko) pyszczek, po czym szczeknął oznajmująco. Cała trójka, a właściwie czwórka (mowa o Alexie) siedziała w biurze. Każdy (z wyłączeniem psa) starał się znaleźć coś co byłoby istotne w rozwiązaniu sprawy. Po długiej ciszy odezwała się Lucyna:
- Chyba coś mam, słuchajcie - wszyscy uważnie spojrzeli na nią - jakiś tydzień temu niejaka Aleksandra Grabińska przyszła na komendę zgłosić

uprowadzenie kota.
- Uprowadzenie kota? - zaśmiał się Rysiek- kto zgłasza na policję porwanie zwierząt?
Alex szczeknął w kierunku Rysia.
- Rysiek... - powiedział Michał.
- Przepraszam piesku, tak mi się jakoś powiedziało - odrzekł Ryś.
- No dobra, i co zrobili funkcjonariusze? - pyta Michał.
- No jak to co? - mówi Lucyna - powiedzieli jej, że nie przyjmują takich zgłoszeń, ale ona strasznie nalegała, więc zgodzili się spisać raport, no ale raczej oczywiste jest to, że na tym skończyły się poszukiwania Fifi.
- Fifi? - mówi zdziwiony Orlicz - coś mi się wydaję, że nasza Fifi nie wróci już do swojej opiekunki. Lucynka, bądź tak miła i zaproś ją do nas.
- Skoro tak ładnie prosisz.
Godzinę później kobieta była już na komendzie.
- Chodzi o moją Fifi, tak?
- Proszę pani - zaczął Michał - my jesteśmy z wydziału zabójstw, obecnie prowadzimy sprawę brutalnego pobiacia pewnego chłopaka. W jednym z mieszkań znaleźliśmy krew, bardzo dużo krwi. Po analizie dowiedzieliśmy się, że należała ona do kota. Niestety jak na razie nic więcej nie udało nam się ustalić.
- Chyba nie myślicie, że ktoś porwał moją kotkę do takich okrutnych celów?
- Musimy to brać pod uwagę, proszę powiedzieć jaki kolor sierści ma... - zawachał się - Fifi?
- Jest ruda z białym krawacikiem.
- Dobrze - powiedziała Lucyna - pokażę pani teraz kilka zdjęć i powie mi pani czy kogoś z nich - wskazała na zdjęcia - widziała pani w pobliżu swojego domu.
Kobieta wzięła zdjęcia. Michał szepta Lucynie na ucho:
- Nie przesadzasz trochę? To jest kot. Mógł gdzieś pójść na przechadzkę i wtedy ktoś go zwinął. To bez sensu.
- Zaufaj kobiecej inuicji - odpowiedziała policjantka, po czym zwróciła się ponownie do kobiety - i jak? Rozpoznaje pani kogoś?
- Nie wiem, ale...
- Proszę mówić - mówi Lucyna.
- Ta pani zajmowała się Fifi, gdy musiałam opuścić dom na dłużej. Karmiła ją, trochę zabawiała, wypuszczała na dwór. Że ja wcześniej o niej nie pomyślałam, pewnie ona to zrobiła - kobieta była załamana.
- Dziękujemy bardzo za wszystko, odezwiemy się do pani, gdy dowiemy się czegoś o Fifi - powiedziała Lucyna.
Kobieta opuściła pokój. Lucyna patrzy na Orlicza wzrokiem, przez który mówi: a nie mówiłam? Lucyna podnosi zdjęcie, aby koledzy ponownie je zobaczyli i mówi:
- Urszula Malinowska, była żona Roberta Malinowskiego, rozstali się po tym jak ją zdradził.
- A była to Martyna Głowicz?
- Nigdzie nie natknęłam się na nią, ale też o tym myślałam.
- Ale czy nie wydaje wam się to wszystko za łatwe? - mówi Michał, Rysiek cały czas milczy - przecież po takim zajściu, zdradzona była żona poszkodowanego od razu idzie na pierwszy ogień, jeśli chodzi o podejrzenia.
- To dlaczego my jej nie podejrzewaliśmy? - mówi Lucyna.
- Bo wg świadków sprawcą był najprawdopodobniej mężczyzna - odpowiada Michał - dopiero po incydencie w szpitalu wpadliśmy na trop kobiety.
- Słuchajcie - odezwał się w końcu Puchała - Malinowska mimo, że dostała rozwód to z pewnością czuła, że została podle potraktowana przez męża; wiecie, zdrada to coś najgorszego co może się wydarzyć w małżeństwie, z pewnością chciała się jakoś zemścić, nie mieli dzieci, więc została sama. Postanowiła, że ukara obie strony. W młodości trenowała kickboxing, dlatego z pobiciem byłego męża nie miałaby problemu, jednak bała się o to, że zostanie podejrzaną nr 1. Wynajęła gościa, który zmasakrował Malinowskiego, ale ten przeżył, dlatego postanowiła wziąć sprawę w swoje ręce, chciała w szpitalu dokończyć to co zaplanowała, odstawiła policjanta pilnującego Malinę, niestety my jej w tym przeszkodziliśmy. Tylko Alex widział jej twarz, a na monitoringu nie widać nic oprócz włosów. Uciekła. Postanowiła zmienić swój plan, dlatego zamiast zabijać Martynę Głowicz tylko ją nastraszyła, wykorzystując do tego krew kota Grabińskiej.
- Rysiu - Michał był pod wrażeniem tego co przed chwilą usłyszał z ust Ryszarda - jak milczysz to milczysz, ale jak już coś powiesz co szczęka opada.
- Tylko gdzie jest Głowicz? W domu jej nie ma, a telefonu nie odbiera - mówi Lucyna.
- Tego nie wiem... jeszcze - odpowiedział Rysiek.
- To jedziemy po panią Malinowską - odrzekł Michał - Rysiek jedziesz z nami, Lucuś a ty pomyśl gdzie jest Głowicz.
- Jak niby mam to zrobić? Przecież ona może być wszędzie!
- Dlatego zlecam to tobie, w końcu tylko ty masz tutaj kobiecą intuicję i swoje sposoby - podsumował Orlicz.
- Lepiej już jedźcie - wygoniła ich z komendy.
Rysiek, Michał i Alex wchodzą po schodach do mieszkania byłej żony poszkodowanego. Mieszka na 5 piętrze, a winda się popsuła. Zadyszany Michał pyta:
- Przecież jej tam z pewnością nie ma - mówi Rysiek.
- Wiem, ale musimy sprawdzić.
Tak jak wcześniej myśleli w domu nikogo nie zastali. Powiadomili o tym Lucynkę. Zadzwonił do niej telefon. Odebrała.
- Oczywiście, już jadę.
Chwilę później powiedziała Orliczowi o co chodzi. Okazało się, że Malinowski odzyskał przytomność. Lucyna pojechała do szpitala, a chłopacy przeszukiwali mieszkanie kobiety. Po kilkudziesięciu minutach poszukiwań nie znaleźli nic. Dzwoni telefon Orlicza, to Lucyna.
- Michał, jedźcie na działki za miastem, zaraz wyślę Rysiowi adres. Malinowscy mają tam posiadłość. Pospieszcie się.
Czym prędzej pobiegli do samochodu. Po niespełna 15 minutach byli na miejscu. Alex pierwszy wyskoczył z auta. Policjanci zakradli się do okien, by zobaczyć czy widać kogoś w domu. Była tam zarówno Malinowska jak i Głowicz, która stała na stołku z zawiązanymi rękoma, a na szyi miała pętlę ze sznura. Nawet Alex wiedział co się szykuje. Michał wszedł do domku,, Rysiek go ubezpieczał, Malinowska przewróciła stołek, na którym stała Głowicz. Następnie pobiegła w kierunku drugich drzwi. Michał krzyknął:
- Alex, łap ją!
Pies wystrzelił jak z procy. Michał szybko strzelił w sznur, na którym wisiała kobieta. Następnie pobiegł za Alexem, a Puchała pomagał Głowicz. 
Komenda. Orlicz wraz z Puchałą opowiadają Lucynie co zaszło na działce Malinowskich.
- Znów gdyby nie Alex to zwiałby nam przestępca - podsumowała Lucyna, teraz zwróciła się do samego Alexa - bez ciebie ta komenda nie mogłaby dobrze funkcjonować.
- Głowicz żyje, Malinowski też się wywinie - chociaż będzie miał sprawę w związku z narkotykami, a jego żonka długo nie wyjdzie na wolność - powiedział Orlicz.
- A co z facetem, który tak zmasakrował Malinę?
- Szybko go znaleźli, chciał sobie dorobić, a skończy w pierdlu - powiedział Michał.
- Ty to potrafisz wszystko pięknie wytłumaczyć - zaśmiała się Lucyna.
- Wiadomo - odwzajemnił uśmiech Michał.
Znowu dzwoni telefon komisarza.
- Orlicz, słucham.
- Z tej strony pielęgniarka Weronika ze szpitala w Łodzi. Chciałabym pana poinformować, że ma pan 24h, aby przyjechać na zdjęcie szwów. To nie są żarty. Prosiłam już o to wcześniej. Jeśli pan nie przyjedzie to będę bardzo obrażona na pana.
- Yyy, no tak siostro, zapomniałem. Dobrze, przyjadę. Tak, do zobaczenia.
- Co jest? - pyta Lucyna.
- Muszę jechać na zdjęcie szwów.
- Mówiłeś, że już to załatwiłeś - mówi zdenerwowana Lucyna.
- Lucy, wiesz jak to jest, już miałem jechać, ale sprawa się przeciągnęła i tak wyszło, na pewno pojadę.
- Masz rację pojedziesz i to teraz. Wezwę specjalnie dla ciebie patrol.
Rysiek podśmiechuje się ze sceny, której się przysłuchuje.
- Lucynka, nie przesadzaj. Przecież właśnie idę do samochodu i jadę do szpitala.
- No ja myślę, a ty Rysiek - zauważyła, że się śmieje - jedziesz z Michałem i dopilnujesz, żeby trafił do gabinetu.
- Ale Lucy, nie przesadzasz troszkę? To jest dorosły facet.
Wtem w progu pojawiła się Klaudusia. I mówi:
- Rysiu! Jeśli Lucynka cię o coś prosi to zrób to, a nie się wymigujesz. Masz jechać z przyjacielem do szpitala, bo jak nie to inaczej porozmawiamy w domu.
- Dobrze jadę - powiedział od niechcenia Ryś - Alex chodź, pojedziesz z nami, bo z tymi kobietami to można szału dostać.
KONIEC :)
~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że się podobało :)

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nie wiem jeszcze, a nie chce obiecywać, bo mogę się z tego nie wywiązać. Powiem na razie tyle, że zaczęłam już pisać nowe opowiadanie, bo to już się skończyło ;)

      Usuń
  2. Nareszcie. Opowiadanie jak zwykle cudowne! Najbardziej podobała mi się scena na końcu. :P Bardzo zabawna. Z niecierpliwością czekam na nexta. <3

    OdpowiedzUsuń