Translate

wtorek, 26 kwietnia 2016

Opowiadanie V Część 3

Na ścianie, na podłodze, na łóżku. Była wszędzie. Czerwona, rozmazana krew. Lucyna musiała wyjść z pokoju. Widok sprawiał, że zrobiło jej się niedobrze. Michał patrzył z niedowierzaniem. Powiedział sam do siebie: 
- Co tu się stało?
Alex, jak to Alex, zaczął wszystko wąchać. W pewnej chwili zaczął szczekać. Orlicz podszedł do niego, lecz nie wiedział co Alex chce mu przekazać. Szczekał na plamę krwi. Komisarz nie mógł domyśleć się o co mu chodzi.
- Michał - dobiegł głos Lucyny z pokoju obok, a właściwie z kuchni.
Michał poszedł do Lucyny i spytał:
- Co tam? Wszystko ok?
- Tak, przepraszam, ale nie przywykłam do takich widoków. Zadzwoniłam po techników, mamy tu na nich czekać, zaraz będą.
- Dobra. To my - w tym momencie zerknął na Alexa - przeszukamy mieszkanie.
- Michał nie mamy nakazu - odrzekła Szmidt.
- Lucy, widzisz przecież jaka jest sytuacja - powiedział Michał, a Lucyna mu w końcu przytaknęła i rzekła:
- W takich razie pomogę Wam.
- Ale nie musisz, naprawdę, poradzimy sobie z Alexem.
- Michał, po pierwsze pójdę przeszukać salon, a nie tamto pomieszczenie - wskazała palcem na zakrwawiony pokój - a po drugie z pewnością będę musiała w czymś Ci pomóc zważywszy na twoją niepełną dyspozycyjność.
Michał nic nie odpowiedział. Po raz kolejny miała rację, miał już dość bycia zależnym od kogoś. Niestety ból ręki często towarzyszył policjantowi w pracy. Na szczęście z brzuchem było lepiej. Nie odczuwał bólu prawie wcale.
W tym samym czasie Rysiek zapukał do drzwi Sztudera. Kilka sekund później drzwi otworzył mężczyzna odpowiadający zdjęciu jakie dostarczyła Puchale Lucyna.
- Dzień dobry, komenda łódzka, podkomisarz Ryszard Puchała. Czy zastałem pana Adama Sztudera?
- Tak, już go wołam - odpowiedział mężczyzna i w tym samym czasie zamknął drzwi przed nosem Ryśka.
Ten zbiegł na dół, Sztuder mieszkał na
parterze, więc z łatwością mógł wyskoczyć przez okno. Jednak Sławek (drugi policjant) go przechytrzył. Przewidział, że taka sytuacja może mieć miejsce. Schował się za jednym z budynków i podłożył nogę uciekinierowi. Rysiek dobiegł do nich. Zakuli go w kajdanki i zabrali na komendę. Rysiek zawiadomił o całym zajściu Orlicza, a ten opowiedział po krótce, co zastali w mieszkaniu Martyny Głowicz. Puchała, jak zresztą reszta, był zszokowany tym co usłyszał przez telefon. Orlicz kazał Ryśkowi przesłuchać Sztudera:
- Rysiek, nie mamy czasu, musisz go sam przesłuchać. Mi tutaj z Lucyną zejdzie jeszcze jakaś godzina, a jak na razie nic nie mamy oprócz coraz większej ilości poszlak. Nie wiemy gdzie jest Głowicz ani co się wydarzyło w jej mieszkaniu. Musimy chociaż wiedzieć czy ta krew należy do niej.
- Dobra, Michał. Jakby co to będziemy pod telefonem - odpowiedział Rysiek i zmierzył w kierunku pokoju przesłuchań.
W środku był już były pracownik komendy. Ryszard usiadł naprzeciwko niego i zaczął:
- Dlaczego podszywałeś się pod policjanta komendy łódzkiej?
Przesłuchiwany milczał przez chwilę po czym rzekł:
- To nie tak. Ja bym tego nigdy nie zrobił, gdyby nie - urwał i schylił głowę.
- Kontynuuj - powiedział podkomisarz.
- Ja naprawdę nie chciałem tego zrobić, ale on groził, że jeśli tego nie zrobię, to on zrobi coś mojej córeczce.
- Już gdzieś słyszałem takie opowieści.
- Ale naprawdę. Ja jestem porządnym człowiekiem, a to co było na komendzie to... miałem trudne chwile w życiu prywatnym.
- Każdy je miewa.
- Pan musi mi uwierzyć!
- Dobrze, w takim razie; czy jest pan pewien, że to był mężczyzna?
- Nie wiem, dostałem list z pogróżkami.
- Coś się panu panie Adamie wszystko miesza.
- Kiedy ja naprawdę nie kłamie! 
- Przed chwilą pan powiedział, że "on panu groził"
- Bo groził, ale nie w ten sposób. Dostałem list wraz ze zdjęciami mojego dziecka. Były zdjęcia z pod szkoły, domu, placu zabaw, to jakiś psychopata!!!
- A ma pan ten list?
- Tak, mam go w domu, w szufladzie biurka.
- Dobrze, sprawdzimy to - odrzekł Rysiek - Piotrek, zaprowadź pana na dołek.
- Proszę, niech pan mi uwierzy! - krzyczy podczas wychodzenia z przesłuchania - moja rodzina jest w niebezpieczeństwie! Dajcie im ochronę!
Dla Ryśka to wszystko, co mówił mężczyzna, było bardzo wiarygodne. Natychmiast pojechał sprawdzić czy list z pogróżkami to prawda. Mieszkanie było puste, żona Sztudera wraz z córką, niczego nie świadome, pojechały na kilka dni na wieś do babci. Szybko dostał się do mieszkania i we wskazanym miejscu znalazł kopertę ze zdjęciami i listem. Każdy krok był tam opisany, lecz brak było jakichkolwiek szczegółów o twórcy tego listu. Rysiek zabrał go ze sobą, a na komendzie zaniósł do analizy odcisków palców, mimo że dobrze wiedział, że mało prawdopodobne jest, aby coś takiego było na nich zawarte.
Tymczasem technicy dojechali do Orlicza, Alexa i Lucyny. Czym prędzej zabrali się do pracy. Przede wszystkim pobrali próbki krwi. Komisarze niestety nic nie znaleźli w mieszkaniu kobiety, dlatego zabrali zabezpieczoną próbkę i zawieźli do laboratorium. Orlicz poszedł do znajomej, która się tym zajmuje:
- Cześć Anetko!
- O! Michał, cześć, jak miło cię widzieć - uśmiechnęła się - ojej, a co ci się stało - zerknęła na rękę.
- A, to raczej dłuższa historia, może kiedyś ci opowiem. Dobra, ale muszę przyznać, że przyszedłem tutaj do ciebie dzisiaj prywatnie.
- Domyślam się - zaśmiała się - słucham cię.
- Mam próbki krwi do badania, a wyniki muszę mieć tak jakby na już.
- Rozumiem. Krew człowieka, tak?
- Nie wiem, mam nadzieję, że nie.
- Okej. Dobra, daj mi 1,5h może mi się uda jakoś cudem to zrobić.
- Jesteś wielka. Muszę lecieć, na razie. Odwdzięczę się kiedyś.
Pojechali na komendę. Gdy już tam dotarli Rysiek powiedział im o tym czego się dowiedział.
- Rysiek, ale jesteś pewny, że Sztuder tego nie wymyślił? Przecież taki list może zrobić każdy, a zdjęcia? To jego dziecko.
- Naprawdę myślisz, że mógłby dopuścić się do takich czynów? - zwróciła się do Michała Lucyna.
- Michał, Lucy ma rację, też tak uważam.
Orlicz krążył po sali. Nie wiedział co mają robić. W dalszym ciągu stali w miejscu. Alex niczego nie znalazł w mieszkaniu Głowicz, pobity mężczyzna leży w szpitalu i walczy o życie. Sztuder. Nic się nie składa w całość. Na komendzie panowała burzliwa atmosfera. Wszystkich ta sprawa przytłaczała. Michał w końcu zdenerwowany krzyknął:
- Ten człowiek bawi się z nami jak kot z myszką, a my jak takie dupy wołowe nic nie robimy!
- Michał, uspokój się! - krzyknęła Lucyna - przecież cały czas szukamy, myślimy...
- Lucy, powiedz mi czego szukamy? Teraz nawet Głowicz nie mamy. Stoimy w miejscu.
W tym momencie zadzwonił telefon komisarza, odebrał:
- Orlicz, słucham.
- Michał, tu Aneta. Słuchaj zbadałam te próbkę.
- Wiesz już do kogo należy?
- Wiem.
- No mów do kogo? - spytał nachalnie Michał, a reszta policjantów bacznie wyczekiwała rezultatów rozmowy.
- Krew znaleziona w tym mieszkaniu należała do...
Cdn. :)

4 komentarze:

  1. No nie!!! Ale ty jesteś zła 😈! Jak mogłaś zakończyć w takim momencie! Oczywiście opowiadanie extra u z niecierpliwieniem czekam na kolejną część. Kiedy można się go spodziewać?(mam nadzieję, że jak najszybciej) <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Cię to wciągnęło :D Następną część postaram się napisać na przyszły tydzień, ale nie wiem czy będzie to poniedziałek, ponieważ na weekend przyjeżdżają do mnie goście na urodziny ;)

      Usuń
  2. Czemu nie ma kolejnego opowiadania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ostatnim czasie brakowało mi weny, a przedewszytkim czasu. Ale spokojnie, nowe opowiadanie będzie już niedługo ;)

      Usuń