Translate

poniedziałek, 8 lutego 2016

Konkursowe opowiadanie

Dzisiaj poniedziałek (a właściwie powoli się już kończy), dlatego czas na nowe opowiadanie, ale tym razem nie będzie to kolejna część mojej opowieści. Jest to opowiadanie Uli, która wygrała ostatni konkurs. Mam nadzieję, że dotrwacie do końca, bo jest warto. Jest to naprawdę bardzo ciekawe opowiadanie. :)

Dawna miłość
Orlicz i Alex dzielnie brnęli po oblodzonym chodniku. Musieli zaparkować aż pod marketem, gdyż pług nie odwiedził jeszcze strzeżonego osiedla w głębi ulicy Różanej. Wezwanie do morderstwa. Czyli to co zwykle! Rysio dzwoniący z samego rana, krótko opisuje sprawę, po czym podaje adres. Następnie razem z Alexem pakują się do samochodu, nie zjedliwszy wcześniej śniadania. Na miejscu zbrodni czeka już Leon, który dokonał wstępnych oględzin zwłok, po czym sypie czarnym humorem, dodając na koniec mrukliwe "Reszta po sekcji". Dołącza do niego Ryś, który ma już podstawowe informacje o ofierze. Zaraz potem podchodzi Lucynka z listą świadków oraz ich zeznaniami. Na "do widzenia" Alex znajduje narzędzie zbrodni lub coś z czego można pobrać odciski palców.
 Michał zatopił się w ponurych myślach o swojej codziennej rutynie, do tego stopnia, że postawił stopę na tyle nieostrożnie, iż z donośnym "Aaaaa", wylądował na chodniku. Alex ze zdziwieniem podszedł do swojego pana i zamruczał coś.
- A ty co?- zapytał ironicznie Orlicz chwiejnie stając na nogi.
Szli jeszcze chwilę, po czym ich oczom ukazał się kilkupiętrowy budynek ogrodzony wysokim, czarnym płotem. Jak to zawsze, naokoło zgromadził się tłum gapiów, chcących zobaczyć dlaczego policja zajechała akurat w to miejsce. Z niesmakiem odkrył również, iż telewizja zaczęła rozkładać swój sprzęt. Przeszedł obok nich bez słowa. Wnętrze budynku przypominało bardziej hotel. Duży holl z recepcją, wysokie, białe kolumny i wiele małych światełek, zalewających pomieszczenie mlecznym światłem. Skierowali się do windy, gdyż jak poinformował ich Ryś miejscem zbrodni było mieszkanie numer 55 na 10 piętrze. Technicy uważnie badali zamek w drzwiach. Michał szybko wyminął ich, nie przeszkadzając w pracy i podszedł do Leona, który prosił, by Sławek mógł zrobić ofierze ładny "portret".
- No i co my tu mamy?- zapytał patologa.
- Uduszenie. Wyjątkowo bolesne. Widzisz tą czerwoną pręgę na szyi? - zapytał zataczając ręką koło wokół szyi ofiary - Prawdopodobnie zrobiona czymś bardzo cienkim...
W tej chwili Alex zaszczekał wystawiając łeb spod stołu. Komisarz podszedł do psa ze słowami "Co tam masz?". Założył rękawiczki, po czym podniósł przedmiot z podłogi.
- Jak na przykład struna? - zapytał Bergera
Patolog wziął rzeczoną strunę w dwa palce.
- Możliwe – uznał - Wiesz, może słuchała Mozarta i wyraziła się o jego muzyce niezbyt pochlebnie.
- Wiesz co, Leon? Nie wiem co w tym momencie przeraża mnie bardziej, twoja wyobraźnia czy obojętność, z jaką do mnie mówisz.
- Nie ma co się śmiać z duszy zmarłych - spojrzał na komisarza z szyderczym uśmiechem - Zgon nastąpił pomiędzy dwunastą a trzynastą. Będę się zwijał. Reszta po sekcji - zabrał swoje manatki i wyszedł z mieszkania, uprzednio oddając narzędzie zbrodni jednemu z techników.
Orlicz rozejrzał się po mieszkaniu. Urządzone w kolorach bieli i błękitu wydawało się sterylne i mało przytulne. Jak w prosektorium. Jego wzrok padł na zastygłe ciało. Kobieta w średnim wieku, krótko ostrzyżone, platynowe włosy, lekko przy kości. Pospolita, jak połowa populacji Łodzi. Po chwili podeszła do niego Lucyna. 
- Denatka to Agnieszka Zelmer, lat 48, niezamężna. Pracowała jako dyrektorka VIII Liceum Ogólnokształcącego im. Stanisława Moniuszki.
- Brawo, Lucuś! Prędkość światła - Michał bezgłośnie zaklaskał w ręce
- A mi to już braw nie będziesz bił -  uznał ponuro Puchała.
- Zacznij w siebie wierzyć, Rysiu! Cały czas Ci to powtarzam! - Lucyna położyła rękę na ramieniu przyjaciela
- Ciało znalazła Danuta Lisicka. Przyszła do ofiary, bo jak twierdzi ta prosiła ją o przepis na ciasto. Jak tylko znalazła ciało od razu zadzwoniła po policję.
- Nie wzywała karetki? Nie próbowała udzielać pomocy?
- Twierdzi, że
ogląda dużo kryminałów i wie jak wygląda martwy człowiek.
W odpowiedzi usłyszał tylko fuknięcie Michała. Podszedł do nich jeden z techników i podał im strunówkę, w której znajdowały się klucze.
- Znaleźliśmy to na podłodze. Nie pasują do zamków w drzwiach- uznał.
- Czyli morderca ich zapomniał. Przynajmniej coś mamy
***
Od kilku godzin siedzieli na komendzie, próbując skupić się na aktach, co nie było łatwe, gdyż ich szef raz po raz wysnuwał coraz to nowsze teorie:
- Napad rabunkowy odpada. Wszystkie kosztowności nie zostały nawet ruszone- Michał chodził po pokoju, myśląc głośno. Przyjaciele wodzili za nim wzrokiem
- Może usiądziesz, co? Bo zaraz wydepczesz ścieżkę z mojego biurka do Twojego- powiedziała Lucyna
- Przynajmniej będę miał do Ciebie ułatwiony dostęp- uznał, opierając się o jej biurko z szerokim uśmiechem na twarzy. Podparła podbródek na zamkniętej w pięść ręce i spojrzała mu w oczy z miną "Myślisz, że mnie speszysz tym swoim wzrokiem? Mylisz się".
- Przepraszam, że przeszkadzam...- odezwał się nieznajomy (jak dla Michała) głos
Policjanci spojrzeli ze zdumieniem na siwiejącego mężczyznę, z bukietem róż w ręku.
- Rafał? Co ty tu robisz?- zapytała ze zdziwieniem Lucyna.
- Wróciłem z Mazur. Chciałbym z Tobą porozmawiać... Na osobności - wyakcentował ostatnie zdanie.
***
Michał i Rysiek stali przy kuchennym blacie i dopijając kawę, udawali, że w ogóle nie obchodzi ich to co działo się za szybą, w ich pokoju.
- To było coś poważnego?- odezwał się Michał do Puchały, który jak słusznie sądził, był lepiej poinformowany.
- Byli razem jakieś 3-4 lata temu. Na początku Lucynka chciała się z nim wyprowadzić na Mazury, ale potem się pokłócili i nie wyjechała. Na nasze szczęście.
Michał pokiwał głową. Oboje szybko się odwrócili widząc, że rozmowa dobiegła końca i Rafał opuszcza pokój. Lucy wyszła zaraz za nim i zapytała, przyjaciołom nie uszło uwadze, że była jakby wytrącona z równowagi:
- Idziemy poszperać w liceum?
- Wy jedźcie. Ja sprawdzę rodzinę ofiary- uznał Rysiek, po czum rzucił Michałowi spojrzenie "Wybadaj o co chodzi! Tylko subtelnie!". Brunet puścił oczko do przyjaciela i zagwizdał na Alexa.
***
W samochodzie panowała niezręczna cisza. Radio nie działało od kilku dni, toteż jedynymi dźwiękami były głosy ulicy i równomierne sapanie Alexa. 
- Wszystko okey?- zapytał Orlicz widząc jak jego partnerka opiera głowę o szybę. Słysząc jego głos odwróciła głowę i odpowiedziała cichym "Tak".
- Na pewno?
- Czemu jesteś taki ciekawski, komisarzu Orlicz?- syknęła ze złością.
Zatrzymali się na czerwonym.
- Bo się martwię.
- Nie masz o co. To tylko nieszkodliwy idiota.
- Może i nieszkodliwy, ale humor to Ci porządnie zepsuł.
- A jak ty byś zareagował jakby ktoś taki zapytał się Ciebie, czy chcesz do niego wrócić, a kiedy dasz odpowiedź przeczącą, bo Twój ex to skończony palant, on mówi Ci, że nie zamierza zrezygnować z tej "miłości"?- wypaliła wszystko na jednym wydechu.
Alex, jakby wyczuwając jej zły humor, spróbował polizać ją po twarzy, z tylnego siedzenia.
-Oj, chodź tu, ty kochany piesku-pogłaskała Alexa po długim, gęstym futrze
Michał uśmiechnął się pod nosem.
***
Liceum było budynkiem starym, lecz  remonty i technologia sprawiły, iż nie odczuwano tego za bardzo. Sekretarka oprowadzała ich po pustym korytarzu. W salach trwały lekcje, co można było poznać, po stłumionych głosach nauczycieli, dochodzących za drzwiami. 
- Pani Agnieszka miała tego dnia urlop. Nie pytaliśmy się o szczegóły, bo tak nie wypada. Wiecie Państwo, szefową...
- Doskonale rozumiemy- zapewniła Lucyna- Proszę Nam powiedzieć, czy pani szefowa utrzymywała z kimś z szkoły bliższe kontakty?
- Nie! - zaprzeczyła, gorliwie kręcąc głową, lecz po chwili zreflektowała się - To znaczy, mi nic o tym nie wiadomo
***
- Mogliśmy tu nie przyjeżdżać. Nie dowiedzieliśmy się niczego konkretnego, a Puchała tam ślęczy nad aktami - uznał Orlicz, kiedy wyszli z budynku i zaczęli kierować się do samochodu.
- Ma nadzieję na to, aż będziesz bił mu brawo za błyskawiczne uzyskanie informacji!- zaśmiała się, wspominając poranną sytuację.
- Cieszę się, że wrócił Ci humor- powiedział, otwierając drzwi, aby Alex mógł wskoczyć na tylne siedzenia
- Posłuchaj, doceniam to jak ty i Rysio się o mnie troszczycie, ale nie jestem porcelanową laleczką - próbowała ustawić fotel pasażera w odpowiedniej pozycji.
- No, tak! Ty jesteś twardą gliniarą.
- Mówię poważnie.
- Ja też.
***
Kiedy tylko wrócili na komendę, Ryś poinformował ich:
- Na strunie nie znaleziono żadnych odcisków palców, ale ludzie z laboratorium twierdzą, że to struna od fortepianu. Na kluczach odciski są, ale nie mamy ich w bazie! Na drzwiach nie ma śladów włamania
- Super - Michał nie był zachwycony.  Nie mieli kompletnie nic- A mamy chociaż nagrania z kamer?
- Wysłałem Ci je na laptopa.
- Dobra, to teraz tylko trzeba sprawdzić pracowników liceum i rodzinę ofiary
Resztki optymizmu jednak znikły wraz z nagraniem nie dość, że słabej jakości to jeszcze nie wnoszącym nic nowego do sprawy. Orlicz z nosem przyklejonym niemal do monitora, oglądał taśmę kolejny raz. 
- O, tutaj jest coś ciekawego- głos Puchały przywrócił wszystkich do świata żywych- Do tego samego liceum, w którym pracowała denatka uczęszczał jej...- ze zdziwieniem odsunął głowę od monitora.
- Mów, Rysiu! Słuchamy Cię!- powiedziała Lucynka.
- No właśnie nie wiem jak to określić... Syn siostry męża siostry ofiary?!
Michał parsknął śmiechem.
- Kto?
- Syn siostry męża siostry ofiary!
- Możesz mi to rozrysować?- zapytała z rozbawieniem Lucyna.
- Nazywa się Marcin Dylan. Lat 24. Zamieszkały przy ulicy Norwida 23/12.
- Dobra, pojedziemy do niego jutro. Teraz zróbmy podsumowanie!- zarządził Orlicz.
- Motyw rabunkowy odpada. Co myślicie o zazdrości?- zapytała Lucyna
- Hmmmm. Nic wielkiego nie osiągnęła, nie była zamożna, z nikim się nie spotykała. Myślę, że to nie to.
- To może komuś zależało na jej śmierci? No, wiecie, testament?
- Dobrze kombinujesz. Trzeba będzie to sprawdzić. Lucynka?- spojrzał na koleżankę z niemą prośbą w oczach.
- Okey, okey. Zajmę się tym. Bo jak nie ja, to kto?
***
Następnego dnia w godzinach popołudniowych siedzieli w mieszkaniu Marcina Dylana. Chłopak zareagował na ich wiadomość niezwykle emocjonalnie.
- Nie mogę w to uwierzyć- szepnął muskularny szatyn z ułożonymi na lakier włosami- Kto mógłby to zrobić?
- Tego właśnie próbujemy się dowiedzieć- odpowiedział Michał.
- Proszę nam powiedzieć, jakie relacje miał Pan z ofiarą? Byli Państwo daleką rodziną - uznał Ryś.
- Mówiłem do niej "ciociu". Wiele jej zawdzięczam, to dzięki niej trafiłem do tego liceum.
W tym momencie drzwi do mieszkania otworzyły się. Po chwili usłyszeli kobiecy głos:
- Cześć! Zrobiłam zakupy po drodze. Może być dzisiaj spaghetti?
Do salonu weszła szczupła blondynka z brązowymi oczami. Widząc niezapowiedzianych gości stanęła w miejscu i spojrzała pytająco na Marcina.
- To moja narzeczona, Sylwia- powiedział do policjantów- Panowie są z policji. Ciocia Agnieszka nie żyje.
Siaty, które dziewczyna trzymała w dłoniach upadły z hukiem na podłogę
- Boże!
- Znała Pani Agnieszkę Zelmer?- zapytał ze zdziwieniem Michał.
- Tak. Chodziłam do jej liceum.
- Właśnie tak się poznaliśmy. Byliśmy w jednej klasie - powiedział Marcin, obejmując dziewczynę ramieniem.
- Dobrze, gdyby się Państwu coś przypomniało, to jest moja wizytówka- Orlicz położył karteczkę na stoliku, po czym razem z Puchałą wyszli z mieszkania.
***
Wrócili na komendę kilka minut później. Lucynka siedziała przy biurku, głowę opierając na dłoniach. Wyglądała jakby coś się stało. Kiedy tylko zorientowała się, że wrócili, jej twarz przybrała codzienny wyraz twarzy. Odezwała się szybko, żeby nie mogli zadać jej pytania:
- Nie napisała testamentu. Nikt z rodziny nie skorzystałby na jej śmierci. Sprawdziłam pracowników liceum. Żaden nie był notowany. Najbliższa rodzina jest na wakacjach. Wrócą za tydzień.
- Lucy, a od kiedy odwalasz wszystko za nas?- zapytał Ryś.
- Od kiedy nie jesteście w stanie kiwnąć palcem- uznała nie patrząc im w oczy. Po chwili powiedziała jednak ze skruchą- Przepraszam. Rafał znowu dzwonił. Uznał, że przyjedzie po mnie jutro, po pracy
-Co ty na to? - zapytał Michał z lekką obawą.
- Rozłączyłam się. Muszę chyba zmienić numer telefonu.
- No, dobra. Motywu nie mamy to zastanówmy się nad tym jak mógł wejść do budynku niezauważony- zarządził Michał, żeby skierować rozmowę na inne tory.
- Na nagraniach są tylko sąsiedzi. Tych co wyszli przed dwunastą i nie wrócili przed trzynastą wykluczamy, a Ci którzy wchodzili mają alibi- uznał Ryś.
- Czyli to ktoś z zewnątrz. Tylko, że nikogo takiego nie ma na nagraniu.
Zapanowała chwila ciszy.
- Ale kamery są tylko w hollu. Na schodach i korytarzu już ich nie ma- powiedziała Lucyna.
*** 
Rozglądali się po białym korytarzu. Do złudzenia przypominał zwykłe, szpitalne korytarze, ale nie to się teraz liczyło. Cała trójka chodziła uważnie sprawdzając każde okno. W pewnym momencie Alex wskoczył na parapet jednego z nich i zaszczekał. Podeszli do okna.
- No, tak. To jedno jest bez krat - powiedział Michał.
- Czyli sprawca dostał się tędy - uznała Lucyna.
- Dzwoń po techników.
*** Dom Marcina Dylana
Sylwia podała herbatę dla swojego gościa- starego przyjaciela ze szkoły średniej. Bardzo go lubiła, ale on wydawał się darzyć ją czymś więcej. Starała się udawać, że tego nie widzi, co czasami stawało się naprawdę trudne. Człowiek ten by bowiem flirciarzem i romantykiem jakich w Polsce mało. Czasami zapędzał się za daleko, ale ona, nie wiadomo czemu zawsze mu wybaczała. Na imię miał Filip.
- No, to opowiadaj co u Ciebie- zaczął z przyjaznym uśmiechem.
- Daj spokój. Ktoś zamordował dyrektorkę z Naszego starego liceum.
- Zelmerową?- w jego głosie słychać było niedowierzanie.
- Tak. Policja nawet tu była. Reszta rodziny wyjechała na wakacje i tylko Marcin mógł udzielić im szybkich informacji.
- Mają już podejrzanego?- zapytał z przejęciem.
- Nie wiem, nic nie mówili.
Filip przyjacielsko ją przytulił.
- A co u Ciebie?- zapytała odrywając się od przyjaciela- Co u Oliwi?
- Zerwaliśmy.
- Przykro mi.
- A mi nie. Wiesz czemu?
Czuła, że obawia się odpowiedzi. Potrząsnęła przecząco głową.
- Bo moje serce należy do Ciebie- próbował ją pocałować, ale ona odepchnęła go o siebie i jak oparzona skoczyła na równe nogi.
- Wynoś się! Tam są drzwi!
Mężczyzna podniósł się z kanapy i szybkim krokiem ruszył do wyjścia. Otworzył drzwi z impetem i o mało co nie zderzył się ze zdziwionym Michałem. Wyminął policjanta i naciągając kaptur na głowę zszedł po schodach. Komisarz jeszcze przez chwilę wiódł za nim oczami. Kiedy zobaczył, że Sylwia stoi w drzwiach zapytał:
- Kto to był?
- Znajomy.
- Aha. Czy Pan Marcin jest w domu?
- Nie, poszedł na siłownię. Ale zaraz powinien wrócić. Proszę wejść- zaprosiła go gestem do środka. Michałowi nie uszło to, że jest roztrzęsiona. 
- Czy coś się stało?
Sylwia wybuchła płaczem. Orlicz objął ją ramieniem. Kiedy pomiędzy szlochaniem zrelacjonowała mu całe zdarzenie i to iż nie był to pierwszy raz, zapytał:
- Czy chce to Pani zgłosić na policję?
- Nie. To może się Panu wydać dziwne, ale ja go lubię. Chodziliśmy przez chwilę razem do jednej klasy.
- A potem co się stało?
- Nie wiem. Dyrektorka go przeniosła do innej klasy. Miesiąc później zaczęłam spotykać się z Marcinem i wtedy to się zaczęło
- Jak ma na imię ten człowiek?
- Filip Bralski.
W tym momencie do mieszkania wszedł Marcin. Widząc komisarza i zapłakaną narzeczoną zapytał z przejęciem:
- Co się stało?
- Filip znowu przyszedł- wydukała Sylwia.
- Co Ci zrobił?- zapytał troskliwie- To musiało być coś strasznego, skoro wezwałaś policję.
- Ja przyjechałem do Pana- uznał Michał- Chciałem zapytać kto mógł odwiedzić Pana ciotkę w domu, w piątek pomiędzy dwunastą a trzynastą. Ktoś znajomy?
- Nie wiem. Nie była zbyt towarzyską osobą.
- Rozumiem. Zostawiam Państwa- to mówiąc wstał i ruszył do wyjścia, nie spodziewając się, iż ktokolwiek go odprowadzi. Kiedy był już na schodach, złapał za telefon i zadzwonił do Lucyny z prośbą:
- Lucynka, sprawdź mi osobę o nazwisku Filip Bralski. Ja już jadę.
*** Na komendzie
- No, proszę. Pan Bralski stroi fortepiany- powiedział Ryś.
- No, to coś mamy- ucieszył się Michał.
- To nie wszystko. Na co dzień pracuje w sklepie muzycznym naprzeciwko bloku ofiary.
-Jedziemy!
-Poczekaj! Najpierw sprawdźmy te klucze!- uznała Lucyna.
***
Kwadrans później stali przed drzwiami do mieszkania Filipa Bralskiego. Zapukali kilka razy, podzwonili dzwonkiem, ale nikt im nie odpowiadał. W końcu wyjęli klucze. Najciszej jak umieli włożyli jeden z nich do zamka. Pasował. Przekręcili kilka razy. Powoli, z bronią w gotowości, weszli do mieszkania. Było puste.
- Pewnie jest w pracy - uznała Lucyna.
Na sygnale przejechali przez ruchliwe śródmieście. Syrenę wyłączyli kilka minut przed sklepem. Ryś został przed drzwiami frontowymi, Lucy i Alex poszli pilnować zaplecza, a Michał wszedł do sklepu. Spod lady wychylił się ten sam mężczyzna, którego spotkał rano na klatce schodowej.
- W czym mogę pomóc?- zapytał.
- Panie Filipie Bralski, zostaje Pan zatrzymany pod zarzutem morderstwa Agnieszki Zelmer - powiedział Michał, pokazując odznakę.
Mężczyzna zaczął uciekać do tynego wejścia. Komisarz pobiegł za nim, mimo, że wiedział, że nie ma takiej potrzeby, bo na zewnątrz czeka na niego Lucyna i Alex. Nie mylił się. Kiedy dobiegł do wyjścia widział jak przestępca leży na ziemi, obezwładniony przez policjantkę.
***
Kiedy tylko przywieźli Filipa Bralskiego na komisariat, od razu zaczęli go przesłuchiwać. Stali wsparci o ścianę i słuchali tłumaczeń przestępcy:
- Zakochałem się w Sylwi. Ale ten laluś, Marcin, też. Nie mógł znieść, że bardziej się jej podobałem i poprosił swoją ciotunię, żeby przeniosła mnie do innej klasy. No, i udało mu się. Kiedy dowiedziałem sie, że ze sobą chodzą, próbowałem ich skłócić. Ale wszystko na marne. Przez tego babsztyla straciłem miłość mojego życia!
Wyszli bez słowa z pokoju przesłuchań. 
- To przerażające, do czego można się posunąć, jeśli jest się zakochanym- uznała Lucyna.
- Z miłości robi się różne dziwne rzeczy. A co dopiero z tej nieodwzajemnionej- powiedział Ryś.
- No, dobra. Sprawa rozwiązana - Michał spojrzał na zegarek - Nawet nie ma jeszcze nocy. Nasz nowy rekord! Zbieram sie do domu. I wy też powinniście. Do jutra! Chodź, Alex!
On i Alex jako pierwsi wyszli z komisariatu. Lucyna uznała, że zapomniała czegoś z biura, a Klaudusia przypomniała Rysiowi o zaległych raportach. Michał szczerze współczuł koledze. Jednak jego umysł zaprzątnęło zupełnie co innego. Z czarnego Citroena wysiadł Rafał. Policjant skrzywił się na jego widok. Kiedy się mijali złapał zdziwionego adoratora za ramię i powiedział:
- Lucyny nie ma!
- Jak to? Już jest w domu?
- Źle mnie zrozumiałeś! Lucyny nie ma, dla Ciebie!
- Co? Przecież umawialiśmy się...
- Ona się z Tobą na nic nie umawiała. A teraz odejdziesz i przestaniesz do niej wydzwaniać i odwiedzać!
Rafał zmierzył go wzrokiem zwiastującym chęć przyłożenia policjantowi, ale Michał powiedział spokojnie:
- Zrób to! A zostaniesz oskarżony o napaść na funkcjonariusza i wyrok w zawiasach masz jak w banku!
Twarz aktora wykrzywiła się w grymasie złości, ale zawrócił z powrotem do samochodu i odjechał jak najszybciej. Michał patrzył na oddalające się auto z pogardą, nie zdając sobie sprawy, że sam jest obserwowany. Po chwili podeszła do niego Lucyna i powiedziała:
- Dzięki.
- Drobiazg.
- Może masz ochotę na kebaba w podzięce?
- Tylko na kebaba?- zapytał przybliżając się do niej. W tej chwili dało się słyszeć głośne szczeknięcie Alexa. Zdziwieni spojrzeli na psa, który teraz wydawał z siebie ciche skomlenie.
- Ty też dostaniesz- uznała Lucyna śmiejąc się.

2 komentarze: