Translate

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Opowiadanie IV Część 8

- Hej braciszku - mówi radosna.
- Heeej, co ty tu robisz? - pyta zdziwiony Michał.
- Lucyna, Rysiek i Alex mają jakąś pilną sprawę, a ja już zrobiłam to co miałam, więc postanowiłam, że cię odwiedzę.
- Ale po co, przecież ja jutro wychodzę - urwał, bo do sali wszedł lekarz - Dzień dobry.
- Dzień dobry, o widzę że siostra się o pana bardzo dobrze troszczy - odrzekł lekarz - jak się pan czuje?
- Bardzo dobrze - odpowiada Orlicz.
- Panie komisarzu, ja wiem, że pan jest twardzielem, ale dobę po kolejnej operacji to chyba niemożliwe, żeby nie odczuwać żadnego bólu.
- Jak to kolejnej?! - pyta zdziwiona Julka.
- To pani nic nie wie? - pyta lekarz.
- Nie - mówi Julia - Michał o co tu chodzi?
- Pani brat, miał komplikacje pooperacyjne i musieliśmy ponownie operować. Za 5 dni będzie mógł opuścić szpital, jeśli nic się nie wydarzy.
- Michał, przecież mówiłeś, że jutro wychodzisz!
- Chyba na własne życzenie - mówi lekarz - ja się z tym nie zgadzam, ale jeśli chce się pan zabić to proszę bardzo.
- O nie, nie, braciszku, wyjdziesz jak lekarz na to pozwoli - mówi zła na brata Julia.
- Dobrze, niech pan mi pokaże rękę - lekarz zwraca się do Orlicza, a ten wyciąga rękę, w którą został postrzelony - tutaj jest bardzo dobrze, niech pan poruszy palcami.
Michał zrobił tak jak poprosił lekarz, z łatwością ruszał palcami.
- Pięknie - mówi lekarz.
- Czyli ten temblak jest już niepotrzebny? - pyta komisarz.
- Niestety musi pan go jeszcze nosić na pewno przez tydzień, po zdjęciu szwów zobaczymy co dalej - powiedział lekarz, następnie zajrzał na opatrunek na brzuchu i mówi - no, nie jest źle, mam nadzieję, że tym razem obejdzie się bez kolejnej operacji.
- Też mam taką nadzieję, bo ile możecie mnie kroić - zażartował Michał.
- Wraca ci poczucie humoru - śmieje się Julka - to chyba dobry znak.
- Zostawiam was samych - mówi doktor - Do zobaczenia panie Michale.
Lekarz poszedł do innych pacjentów.
Tymczasem Julka siada na łóżku swojego brata i mówi:
- Michał, czy ty w ogóle przemyślałeś twoją de... - przerwał jej
- Siora, proszę cię wiem co robię, nie masz się czym martwić
- Ależ mam czym, bardzo dobrze cię znam i wiem że tak łatwo nie odpuścisz tej sprawy.
- Po pierwsze to nie ma żadnego związku z Michalskim, a po drugie, ja zawsze będę na niego wściekły i chciałbym żeby cierpiał tak samo jak my, no sama powiedz, najpierw zamordował nam rodziców, potem chciał zabić mnie, a teraz jeszcze groził tobie! Czy nie uważasz tego za wystarczający powód?
- Posłuchaj, ten człowiek wyrządził nam wiele smutków, jeśli w ogóle można nazwać go człowiekiem, ale nie nam dane wydawać na niego wyroki śmierci. Michał, po prostu musimy zapomnieć o nim i tyle...
- I tyle!? Tak po prostu??? A co jak wyjdzie z pierdla? I ponownie będzie chciał dokończyć to co zaczął? Nie myślałaś o tym? Ja się boję o ciebie! Nie rozumiesz tego?
- Braciszku, zrozum, że ja się też martwię o ciebie, za każdym razem, gdy nie dajesz o sobie znaku życia, kiedy słyszę w wiadomościach o jakiejś wymianie ognia z policjantami...
- Julka, ja się nie zmienię, już taki jestem i musisz to zrozumieć.
- Staram się, uwierz mi. No dobra, a teraz powiedz jak się czujesz, ale tak na poważnie.
- Nieźle - odrzekł Michał.
- Ta, jasne.
- No naprawdę, nie wierzysz mi?
- Ty zrobisz wszystko, żeby stąd wyjść prawda?
- Niee, no co ty - i razem zaczęli się śmiać.
Po chwili Julka zaczęła:
- Dobra, jadę już, przyjadę jutro, muszę dzisiaj jeszcze coś załatwić. Zadzwonię do Lucynki, żeby wpadła do ciebie później.
- Daj spokój, nie dzwoń do niej ani do Rysia, oni mają z pewnością dużo roboty. Proszę obiecaj mi, że nie zadzwonisz do nich.
- Przykro mi, ale nie mogę tobie tego obiecać, za bardzo cię kocham. To twoi przyjaciele i martwią się o ciebie, z pewnością nie mniej niż ja.
- Julka! Proszę cię!
- Lecę już, na razie - Julka kieruje się do drzwi, jednak obraca się jeszcze do brata i pyta - A tak właściwie dlaczego tak ci zależy, żebym nic im nie mówiła? A zresztą nieważne, cześć.
- Cześć - odrzekł Orlicz i westchnął.
Tymczasem, Lucyna z Rysiem i Alexem dojechali do domu porwanej dziewczynki.
- Dzień dobry - mówi Rysiek - Tomek puść nam to nagranie rozmowy z porywaczami.
- Już się robi - rzekł policjant zajmujący się podsłuchem.
~Nagranie (mężczyzna używa modulatora głosu):
- Posłuchaj, mamy twoją córkę, muszę przyznać, że (kliknij <czytaj więcej>)
ładna z niej dziewczynka.
- Proszę cię - mówi rozpaczona matka dziewczynki - nie róbcie jej krzywdy, czego chcecie?
- 300 000 zł, masz 24 h, jutro zadzwonię i pamiętaj żadnych psów, bo mała już nigdy nie zobaczy swojej mamusi - w tle słychać płacz dziewczynki.
- Ale ja nie mam takich pieniędzy!
- Jutro zadzwonię, lepiej dla ciebie żebyś je miała - słychać sygnał odłożonej słuchawki.~
- Gdzie matka dziewczynki? - pyta Lucyna.
- W kuchni - odpowiada jeden z policjantów.
Lucyna poszła porozmawiać z kobietą.
- Pani Magdo, czy jest pani w stanie zdobyć te pieniądze?
- Ależ skąd, w życiu nie miałam tylu pieniędzy - odpowiada płacząca matka.
- A czy rozmawiała pani już z ojcem Basi?
- Nie - kobieta podnosi głowę i mówi - ale on może uzbiera te pieniądze.
- Niech pani do niego jak najszybciej zadzwoni.
Kobieta roztrzęsionym głosem wyjaśniła byłemu mężowi przez telefon całą sprawę.
- Powiedział, że da radę, jutro o 12:00 będzie miał pieniądze - mówi kobieta - ale ten mężczyzna mówił, że mam nic nie mówić policji, bo inaczej moja Basia... - Wolska nie dokończyła, wybuchnęła płaczem.
- Pani Magdo, policjanci będą ubrani po cywilnemu, nikt nie będzie wzbudzał podejrzeń, istnieje taka możliwość, że wezmą okup, a córki nie oddają od razu, dlatego musimy ich śledzić. Musi pani nam zaufać.
Policjanci wychodzą z mieszkania.
- Lucy, co o tym wszystkim myślisz? - pyta Rysiek.
- Sama nie wiem, wygląda to na zwyczajne porwanie dla okupu, ale nie wiemy kto to zrobił. Właściwie nie mamy żadnego punktu zawieszenia, stoimy w miejscu i czekamy na ich ruch - odrzekła Lucyna - Alex, wskakuj do samochodu. A ty co o tym wszystkim myślisz?
- Nie wiem Lucuś, nie wiem, ale znalazłem tych gości co grozili Wolskiemu.
- No i co?
- Akurat tamtego dnia siedzieli na 48h za awanturowanie się w jednym z pubów.
- Czyli to nie oni, tak jak sądziłam. No cóż, jedźmy do Michała, miał dzisiaj wyjść, a nic się nie odzywa, może jednak coś nie gra z nim.
- Lucynka, proszę cię nie dramatyzuj, na pewno już jest w drodze do domu i po prostu zapomniał zadzwonić.
- Nie sądzę, o takich sprawach się nie zapomina. Jedziemy i tyle w tym temacie. Alex stęsknił się za panem - zwraca się do psa - prawda Aleksik?
Pies szczeknął radośnie i zamerdał ogonem.
- Dobra, to jedziemy - westchnął Puchała nie zbyt entuzjastycznie, przecież obiecał Michałowi, że mu pomoże, ale sam już zaczął się nieco nie pokoić.
Szpital. Lucynka z Rysiem i Alexem wchodzą do szpitala. Kierują się do sali Michała, pukają i wchodzą. Zastają Michała leżącego w szpitalnym łóżku.
- A ty co? Jeszcze w łóżku? - pyta radośnie Lucyna.
- A co wy tu robicie? A, zapomniałbym, Julka wam wszystko powiedziała?
- Julka? Ale o czym? - pyta zdenerwowana już Lucyna.
- Nic nie wiecie?
- Michał błagam cię, mów o co chodzi? Dlaczego nie wyszedłeś jeszcze ze szpitala?
- Operowali mnie.
- Jak to? Dlaczego? Coś ty narobił? - pyta Rysiek.
- Nic. Zwykłe powikłania i tyle.
- "Zwykłe powikłania"?! Dlaczego nie zadzwoniłeś?
- A właśnie dlatego, panikujecie jakby nie wiadomo co się stało.
- A bo dużo się stało - mówi zła na Orlicza Lucyna.
- To kiedy wychodzisz? - pyta Puchała.
- Nie wiem, chyba jutro, nie mam zamiaru dłużej gnić w tym łóżku i nikt mnie nie odwiedzie od tej decyzji.
- Twoje życie, twoja sprawa, tylko dlaczego swoim zachowaniem krzywdzisz innych? - po tych słowach Lucyna wyszła.
Alex, mimo wszystko cieszył się, że widzi swojego opiekuna. Kiedy Lucyna wyszła Rysiek zaczął mówić:
- Co teraz z tą twoją sprawą?
- Nic. Muszę to przełożyć.
- A nie możesz odpuścić sobie tego, wydaje mi się, że to może się źle skończyć.
- Teraz już nie ma odwrotu, nie mogę się wycofać.
- Powiesz mi w końcu coś więcej.
- Nie mogę, im mniej wiesz tym lepiej śpisz.
Zadzwoniła komórka Rysia.
- Okey, już jedziemy - powiedział do telefonu - musimy już jechać.
- Co jest? - pyta Michał.
- Mamy sprawę z porwaniem dziecka, teraz znaleziono ojca dziewczynki postrzelonego we własnym mieszkaniu. Wiozą go tutaj. Musimy jechać do jego mieszkania.
- Jasne, na razie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz