Translate

niedziela, 24 stycznia 2016

Opowiadanie IV Część 9

Rysiek wyszedł z sali Michała i powiedział Lucynie o nowych wydarzeniach w sprawie porwania dziecka. Pojechali wraz z Alexem do domu Bartosza Wolskiego (ojca dziewczynki). Wchodzą do mieszkania. Lucyna pyta jednego z techników policyjnych:
- Kiedy i jak to się stało?
- Jakieś pół godziny temu sąsiadka usłyszała głośny łomot. Wyszła ze swojego mieszkania zobaczyć czy coś się stało. Drzwi do Wolskiego były otwarte, więc weszła, no i zobaczyła go leżącego we krwi. Zadzwoniła na 112 i tyle.
- Jak się nazywa ta kobieta?
-  Irmina Bączkowska.
- Dobra pójdę do niej - odrzekła Lucyna - może jeszcze sobie coś przypomni.
Szmidt poszła porozmawiać z sąsiadką, a Rysiek z Alexem zostali w mieszkaniu Wolskiego.
- Mamy jakieś łuski? - pyta Rysiek.
- Nie, najprawdopodobniej był to rewolwer.
- No tak. Alex, rozejrzyj się tutaj może coś wyniuchasz.
Pies posłusznie zaczął szukać, Puchała miał wielką nadzieję, że coś znajdzie.
- Powiadamialiście już matkę dziewczynki?
- Tak.
- A co z pieniędzmi? Może miał już wypłaconą forsę na okup i dlatego go chcieli zabić?
- Możliwe, ale nie znaleźliśmy nic. W ogóle nie ma prawie żadnych śladów, wygląda na to, że to nie był amator.
Alex w tym czasie zaczął głośno i nachalnie szczekać. Rysiek podszedł do niego.
Nachylił się pod komodę, wyciągnął strunówkę i włożył do niej soczewkę.
- No Alex, genialna robota. Oby to należało do sprawcy.
Lucyna wróciła.
- I jak tam Lucuś? Dowiedziałaś się jeszcze czegoś?
- Nie, nic więcej nie widziała. Popytałam też innych sąsiadów.
- I?
- Starszy mężczyzna z dołu właśnie wychodził z mieszkania, kiedy wpadł na niego jakich facet. Nie jest w stanie go rozpoznać, widział go tyłem, a ten miał na sobie czarny kaptur, w dodatku ten pan bez okularów za dużo nie widzi.
- Dobra, jedziemy do szpitala. Może dowiemy się czegoś od lekarzy. Alex, chodź idziemy. Dobrze się spisał, zobacz co znalazł - Ryś pokazuje Lucynie strunówkę.
- Ale przecież tu nic nie ma - odrzekła Lucyna.
- No jak to? Przyjrzyj się dokładniej.
- Rysiek, żartujesz sobie ze mnie?
- Soczewka, Lucy, soczewka kontaktowa.
- Łe, rzeczywiście, teraz widzę - przyłożyła do światła - ale jak ty to znalazłeś, skoro tego prawie nie widać?
- Alex to znalazł pod komodą, wszędzie wypatrzę soczewki, sam kiedyś nosiłem przez kilka lat. Tego się nie zapomina. Wystarczy, że rzucę okiem i widzę.
- Rysiu, od tej strony cię jeszcze nie znałam - obydwoje zaczęli się śmiać.
Byli już pod szpitalem, w którym również leży Michał. Napadnięty i postrzelony mężczyzna był już po operacji i leżał na OIOM - ie. Policjanci poszli porozmawiać z lekarzem prowadzącym.
- Zapraszam państwa - powiedział lekarz i zaprosił do swojego gabinetu - co chcieliby państwo wiedzieć?
- Gdzie został postrzelony? - zaczął Ryś.
- W brzuch, to był dosyć poważny postrzał, ale powinno być coraz lepiej.
- A czy znaleźliście jakieś łuski?
- Nie.
- Kiedy będziemy mogli z nim porozmawiać?
- Nie prędko, teraz najważniejsze żeby się obudził.
- Dobrze, rozumiemy - odpowiada Lucyna - to jest moja wizytówka, gdy się obudzi proszę dać na znać. 
- Naturalnie.
Policjanci już wychodzą z pokoju.
- A i jeszcze jedno, za chwilę przyjedzie tu jeden policjant i będzie pilnował pana Wolskiego. Sprawca jest cały czas na wolności, to dla jego bezpieczeństwa.
- Ma się rozumieć - odpowiedział lekarz.
Podkomisarze poszli pod OIOM, ponieważ zostawili tam Alexa, żeby pilnował Wolskiego. Jednak oprócz Alexa, był tam jeszcze
Orlicz.
- Po co ja mu mówiłem, że wiozą go do tego szpitala... - rzekł Rysiek - Michał
- O hej! Co za miła niespodzianka - powiedział radośnie Michał.
- Nie zgrywaj się, dobrze wiedziałeś, że tu będziemy - powiedziała ponuro Lucyna, była na niego wściekła, czuła coś do niego, martwiła się, a on tak po prostu chce się wypisać ze szpitala.
- Lucuś, możemy chwilę porozmawiać? - pyta Orlicz.
- Niby o czym?
- Proszę - zrobił maślane oczka, które tak uwielbiała.
- Dobra - odeszli na bok - co chcesz?
- Rozmawiałem z moim lekarzem. I powiedział, że - przerwała mu Lucyna.
- Tak, wiem, jeśli chcesz to się wypisuj, to twoja sprawa nie musisz mnie o tym informować.
- Ale, Lucuś, posłuchaj co chce powiedzieć.
- No dawaj, co takiego chcesz mi powiedzieć?
- Więc, rozmawiałem dzisiaj z lekarzem i pytałem, kiedy da mi wypis, powiedział, że za 5 dni, dlatego zdecydowałem, że... - znowu mu przerwała.
- Że dzisiaj się wypiszesz.
- Że wyjdę jak lekarz na to zezwoli.
- CO?!
- To, tak zdecydowałem. Tak będzie lepiej, dla wszystkich. Przepraszam. Jesteś na mnie zła, prawda?
- Czy jestem na ciebie zła? Jestem na ciebie wściekła! Czy ty myślisz, że ja jestem jakaś głupia? Że nie wiem po co chciałeś się wypisać? A wyobraź sobie, że wszystko wiem.
- To znaczy? - udaje zdziwionego.
- Chciałeś się zemścić na Michalskim, sprawdziłam twoje ostatnie bilingi.
- Dlaczego to zrobiłaś?
- Bo nie chcę cię odwiedzać za kratami, jesteś świetnym gliniarzem, gdybyś zrobił to co chciałeś byłbyś skończony! Czy ty nie zdawałeś sobie z tego sprawy?! Naprawdę byłeś tak zaślepiony zemstą?
- Lucyna ty nic nie rozumiesz, on zniszczył moje życie.
- Teraz ty byś zniszczył swoje życie. Masz siostrę, przyjaciół, doceń to co masz.
Michał zrozumiał, że Lucyna ma rację i w głębi duszy cieszył się, że ktoś definitywnie skończył tą sprawę. Jednak dłuższe stanie doskwierało mu, dlatego usiadł na krzesło na korytarzu.
- Michał, dobrze się czujesz? - pyta Lucyna.
- Tak, za długo stałem, pójdę już do pokoju.
- Poczekaj, nigdzie sam nie pójdziesz, jeszcze zemdlejesz czy co i dopiero będzie, Rysiek, Rysiu chodź, zaprowadzisz Michała do sali?
- Jasne, Marek już przyjechał, więc możemy jechać.
- To świetnie.
- Alex, chodź piesku - woła Orlicz.
Odprowadzili Michała do sali, ten się położył, a oni wrócili na komendę. Kiedy weszli na komendę, podeszła do nich Klaudusia i przyniosła wyniki analizy znalezionej soczewki kontaktowej.
- Dziękuję kochanie - powiedział Rysiek i sprzedał jej całusa.
- Kiedy kończycie? - pyta Klaudia.
- Nie wiem, jedź do dzieci, mam nadzieję, że niedługo będę.
Klaudusia wyszła.
Rysiek otwiera kopertę z wynikami.
- I co? - pyta Lucy.
- Mamy go. Wyniki potwierdziły, że właścicielem tej zaginionej soczewki jest Adrian Młynarski, sprawdź w bazie.
- Mam go - mówi Lucyna - Adrian Młynarski, pseudo Młynarz, lat 34, w 2011 dostał 2 lata w zawieszeniu za bójkę z uszkodzeniem mienia. Zameldowany jest w Łodzi na ulicy Akademickiej 8/15.
- Dobra Lucuś jutro tam pojedziemy, spadamy do domu. Ciężka sprawa, nie dość, że mamy porwanie dziecka dla okupu to jeszcze próba zabójstwa.
- Do jutra Rysiek, dobranoc.
- Dobranoc - odrzekł Ryś i rozeszli się do swoich domów (Alex oczywiście z Lucyną). Wiedzieli, że następnego dnia będzie się dużo działo.

2 komentarze:

  1. Bardzo fajne i wciąga :) czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna część już niebawem się pojawi, jestem w trakcie jej pisania ;)

      Usuń