Translate

niedziela, 10 kwietnia 2016

Opowiadanie V Część 2

To wszystko trwało kilka sekund. Mieszkanie było na pierwszym piętrze, więc nic poważnego się mu nie stało. Alex wybiegł z mieszkania i ruszył w pościg za nim. Michał również pobiegł, ale nie doszedł jeszcze do formy sprzed wypadku, dlatego nie był w stanie daleko pobiec. Zatrzymał się. Rysiek pobiegł za Alexem. W końcu udało im się złapać uciekającego mężczyznę. Lucyna w tym czasie zabrała znalezione przez nich narkotyki i wyszła z mieszkania. Pojechali z zatrzymanym na komendę.
Sala przesłuchań. A w nim Orlicz z Puchałą, za szybą stoją Lucyna oraz Alex i przysłuchują się rozmowie. Przesłuchiwany stawia opór, nie chce nic po wiedzieć. Po kilku minutach Michał ponownie pyta uciekiniera:
- Czego szukałeś w domu Malinowskiego?
Cisza.
- Ty chyba nie rozumiesz! Milczenie działa tylko na twoją niekorzyść. - powiedział znów Orlicz.
Mężczyzna w końcu się odezwał:
- Nic nie powiem bez adwokata!
- Dobrze, poczekamy - powiedział opanowanym głosem komisarz i wraz z Ryśkiem wyszedł z salki. W rzeczywistości był wściekły, ale starał po sobie tego nie poznać.
- Głupi gówniarz! - krzyknął Orlicz.
- Michał - mówi Lucyna - uspokój się, nic nie poradzisz. Poczekamy na tego adwokata, a teraz musimy znaleźć jakiś inny punkt zaczepienia.
- Lucyna ma racje - powiedział Rysiek - chodźmy do siebie.
Podczas gdy szli do swojego "gabinetu" podszedł do nich jeden z policjantów i oddał wyniki analizy.
- Dzięki Mareczku - powiedziała Lucyna.
- Marek - zaczął Rysiek - dlaczego nie jesteś już w szpitalu przy Malinowskim?!
- No przecież dzwonili do mnie z komendy i odwołali ochronę - odrzekł policjant.
- Zaraz, zaraz - wtrącił się Michał - kto odwołał? Chcesz mi powiedzieć, że przy Malinowskim nie ma żadnej obstawy?!!
- No nie ma. Zadzwonili do mnie z komendy i kazali zejść ze straży, facet przedstawił się jako starszy posterunkowy Michał Tomala.
- Lucyna, ustal czy taki gościu pracuje u nas na komendzie - zarządził Orlicz - a ja z Rysiem i Alexem jedziemy do szpitala, szybko Rysiu, szybko, bo może być za późno!
Czym prędzej pobiegli do
samochodu, Rysiek prowadził, jechali bardzo szybko. Dojechali w 10 minut. Podeszli do recepcji i spytali, gdzie leży Malinowski, następnie pobiegli wzdłuż korytarza w kierunku OIOM-u (bo tam się znajdował).
Na szczęście nic się nie wydarzyło. Wszystko było jak przedtem. Michał zadzwonił na komendę:
- Halo, tutaj Orlicz, przyślijcie mi jakiegoś bystrego posterunkowego do szpitala na Kościelnej, dla Malinowskiego, leży na OIOM-ie.
- Robi się - odpowiedział mężczyzna i rozłączył się.
Orlicz z Rysiem weszli na OIOM. Niestety Alex nie mógł tam wejść, dlatego czekał przed drzwiami, był to taki mały pokoik przejściowy  (z korytarza na OIOM). Normalnie nie wpuszczono na salę dwóch policjantów, lecz z uwagi na powagę sprawy otrzymali zgodę ordynatora.
Podczas gdy Alex czekał na powrót przyjaciół do pokoiku weszła kobieta w lekarskim kitlu. Alex spojrzał się na nią. W tym momencie z OIOM-u wyszedł Puchała. Zdejmując fartuch ochronny kobieta zauważyła przypiętą do paska Puchały broń. Skojarzyła fakty, próbowała niepostrzeżenie wymknąć się z sali. Dla Ryśka nie było w tym nic podejrzanego, jednak Alex wyczuł, że coś nie gra. Pobiegł za nią. Rysiek poszedł za nim. Tymczasem na OIOM-ie Michał gawędził sobie z jedną z pielęgniarek, którą poznał, gdy przebywał w szpitalu:
- Panie Michale, jak samopoczucie? - pyta z życzliwością pielęgniarka.
- Bardzo dobrze, praca w moim przypadku, to najlepsze lekarstwo - zaśmiał się Orlicz.
- A jak ręka? - spytała pokazując na temblak.
- Doobrze - przeciągnął Michał.
- No to dobrze, a kiedy zdjęcie szwów?
- Nie pamiętam, muszę dzisiaj przejrzeć szpitalną dokumentację.
- Niech pan koniecznie to dzisiaj zrobi, nie wolno tego lekceważyć.
- Obiecuję - uśmiechnął się.
W tym samym czasie kobieta, za którą szedł Alex weszła do łazienki dla personelu szpitala, zakluczyła się. Alex zaczął szczekać i wskakiwać na klamkę chcąc otworzyć drzwi. Puchała właśnie doszedł do psa.
- Alex, cicho, to jest szpital!
Jednak Alex nie ustępował, dlatego Rysiek zapukał i spytał:
- Halo, proszę pani? Wszystko w porządku?
Cisza. Nikt nie odpowiadał. Policjant zapukał ponownie, dalej cisza. W pewnej chwili podszedł ochroniarz i prosił o uspokojenie psa. Rysiek wyjaśnił sprawę i poprosił o drugi zestaw kluczy do toalety. Od kluczyli i weszli. Łazienka była pusta, a okno otwarte na oścież. Na klamce od okna Alex znalazł kilka włosów, Rysiek włożył je do strunówki. Powiadomił o całym zajściu Michała, jednak ten przyszedł do niego dopiero kiedy przyjechał posterunkowy.
- Widzisz? - powiedział Michał - Dobrze, że przyjechaliśmy.
- Tylko szkoda, że nam zwiała... - odrzekł smętnie Rysiek.
- Złapiemy ją, a Malina musi mieć dozór 24h/dobę. Wracamy na komendę, nic tu po nas. Alexik, chodź piesku.
Komenda.
- Jesteśmy Lucuś - powiedział pieszczotliwie Michał i podszedł do niej przystawiając policzek do pocałunku.
- Bardzo się cieszę - odrzekła Lucyna i poklepała dłonią w nadstawiony policzek komisarza - Słuchajcie co mam...
- No dawaj - powiedział Orlicz i położył się na fotelu.
- Ten "policjant" to Adam Sztuder, pracował kiedyś na naszej komendzie, odbierał zgłoszenia. Został zwolniony 7 miesięcy temu.
- Za co? - wtrącił Rysiek.
Alex w tym czasie siedział przy szafce z jedzeniem i cicho skomlał. Michał widząc i słysząc jego zachowanie podszedł do miski czworonoga i nasypał suchej karmy nieustannie słuchając tego co ma do przekazania Lucyna.
- Trzeci raz przyszedł na kacu. Komendant się wkurzył i go wylał.
- Imprezowicz - zaśmiał się Michał - wnioskuję, że chciał zarobić i dlatego zgodził się wykonać ten jeden telefon.
- Jeden, ale w skutkach blisko śmiertelny - powiedział Puchała.
- Lucynka, a jak doszłaś do tego, że ten gościu nazywa się Sztuder, a nie Tomala? - spytał Ryszard.
- Mam swoje metody - zaśmiała się - a co do wyników analizy, skrawek materiału pochodzi najprawdopodobniej z bluzy z polaru, koloru granatowego bądź czarnego - przerwał jej Michał:
- No tyle to sami wiedzieliśmy - odrzekł Orlicz.
- Poczekaj, technikom udało się zdjąć z tego skrawku próbkę DNA. Należy ona do Martyny Głowicz. 
- Do kobiety?! - nie krył zdziwienia Michał - przecież wg świadków był to facet.
- A czy ktoś widział twarz napastnika? - na komendzie nastąpiła cisza - No właśnie - odrzekła Lucyna. Mam tutaj adres - podała karteczkę Orliczowi.
- Dobra, to ja z Lucy i Alexem jedziemy do tej jak jej tam - zwrócił się z pytaniem do przyjaciółki.
- Do Martyny Głowicz.
- Właśnie, do Martyny Głowicz, a ty weź Sławka i jedźcie do Sztudera, najlepiej przywieźcie go na komendę. 
Michał nie patrząc gdzie idzie uderzył ranną ręką w futrynę.
- Aaa - zasyczał z bólu.
Lucyna odwróciła się, aby zobaczyć co się stało.
- Wszystko gra? - zapytała. 
- Tak, Alex szybciej brahu.
Byli już przed samochodem, Michał wyjmował kluczyki z kieszeni. Lucyna zaczęła:
- Może lepiej ja poprowadzę? Z tą twoją ręką to się nie pospieszymy.
Michał zgodził się, właściwie miała rację. Szybko dojechali, na drodze prawie wcale nie było korków. Zapukali do mieszkania, nikt nie odpowiadał, Michał nacisnął na klamkę. Drzwi były otwarte. Policjanci odbezpieczyli broń i weszli do środka. Niespodziewali się tego co tam zobaczyli. Widok był okropny.
Cdn.

9 komentarzy:

  1. Opowiadanie jak zwykle cudowne. Cieszę się, że zakończyła się ta ,,długa cisza,, na blogu i wróciłaś. Powodzenia w dalszym prowadzeniu bloga i obyś wracała do formy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję ;) Kocham takie komentarze, od razu mam banana na twarzy :D

      Usuń
  2. Twoje opowiadania są cudowne. Od razu widać że masz talent, powinnaś napisać książkę. Na pewno bym kupiła

    Marry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, ale aż tak dobra to nie jestem, żeby pisać książkę :D

      Usuń
  3. Jesteś dobra ja coś o tym wiem ...? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne opowiadanie. Zresztą jak zwykle. Nie mogę się doczekać kolejnej części.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie to, że tak wielu osobom się podoba :D

      Usuń